Niedziela zgodnie z prognozami pogody okazała się bardzo słonecznym dniem, prawie bezchmurnym niebem lecz z temperaturą stonowaną łagodnym wiatrem znad oceanu. Idealne warunki na wycieczkę i zwiedzanie.
Viana do Castelo słynie przede wszystkim z Sanktuarium Świętej Luizy. Jest to kościół wraz z przyległym parkiem położony na wysokim wzgórzu tuż nad Oceanem Atlantyckim. U stóp świątyni rozpościera się widok na miasto wraz z portem i ujściem rzeki Limy.
Viana do Castelo słynie przede wszystkim z Sanktuarium Świętej Luizy. Jest to kościół wraz z przyległym parkiem położony na wysokim wzgórzu tuż nad Oceanem Atlantyckim. U stóp świątyni rozpościera się widok na miasto wraz z portem i ujściem rzeki Limy.
Do miasta można dojechać mostem zaprojektowanym przez słynnego Gustava Eiffla, znanego przede wszystkim z pewnej wieży w Paryżu.
Sanktuarium Świętej Luizy, było miejscem kultu jeszcze przed przybyciem na te tereny Chrześcijaństwa. Celtycka świątynia została zastąpiona kaplicą, której podstawowym zadaniem w sensie duchowym była opieka nad rybakami wypływającymi na łowy a w sensie przyziemnym i praktycznym, kaplica, ze względu na swoje położenie, była punktem odniesienia dla tychże rybaków naprowadzając ich bezpiecznie do portu.
Kaplicy przypisywano cudowne właściwości, co w efekcie doprowadziło do wybudowania w jej miejscu dużej bazyliki, która stała się szybko bardzo popularna wśród nowożeńców, z których każdy marzył o zaślubinach właśnie tam. Zupełnie to nie dziwi, biorąc pod uwagę zapierające dech w piersiach widoki, jakie rozpościerają się ze wzgórza, zwłaszcza w słoneczny dzień, taki jak wczoraj.
Dodatkową atrakcją jest możliwość wspięcia się na sam szczyt budowli. Droga na wieżę kościoła prowadzi miejscami bardzo wąskimi kamiennymi schodami za to widoki po przybyciu na miejsce rekompensują nawet silne powiewy oceanicznego wiatru.
Lunch uczniowie zjedli już po przybyciu do miasta. Viana do Castelo jest stolicą dystryktu o tej samej nazwie. To miejscowość z populacją około 100 tys mieszkańców. Obecnie, jako miasto portowe ze stocznią bierze aktywny udział w projekcie instalacji systemu energetyki wiatrowej.
Kaplicy przypisywano cudowne właściwości, co w efekcie doprowadziło do wybudowania w jej miejscu dużej bazyliki, która stała się szybko bardzo popularna wśród nowożeńców, z których każdy marzył o zaślubinach właśnie tam. Zupełnie to nie dziwi, biorąc pod uwagę zapierające dech w piersiach widoki, jakie rozpościerają się ze wzgórza, zwłaszcza w słoneczny dzień, taki jak wczoraj.
Dodatkową atrakcją jest możliwość wspięcia się na sam szczyt budowli. Droga na wieżę kościoła prowadzi miejscami bardzo wąskimi kamiennymi schodami za to widoki po przybyciu na miejsce rekompensują nawet silne powiewy oceanicznego wiatru.
Lunch uczniowie zjedli już po przybyciu do miasta. Viana do Castelo jest stolicą dystryktu o tej samej nazwie. To miejscowość z populacją około 100 tys mieszkańców. Obecnie, jako miasto portowe ze stocznią bierze aktywny udział w projekcie instalacji systemu energetyki wiatrowej.
Przy nabrzeżu znajduje się rdzewiejący pomnik upamiętniający robotników stoczniowych. Jest to konstrukcja przypominająca nieco łuk triumfalny ze zwisającym, solidnym łańcuchem, który musiał zostać przycięty ponieważ w wietrzne dni (a takich jest większość w roku) uderzał o metalowe filary. Hałas był nie do wytrzymania.
Główna ulica miasta prowadzi od pomnika w górę, aż do stacji kolejowej. Przy stacji znajduje się centrum handlowe. W centrum handlowym znajduje się McDonald's. Myślę, że nie muszę nic dodawać. Choć, nie! Populacja barbarzyńców zmniejszyła się. Część bardziej cywilizowanych turystów zdecydowała się spróbować lokalnych steków oraz francesinhi. Jest progres.
Po przerwie na lunch nasz przewodnik oprowadził nas po wąskich uliczkach przylegających do głównej arterii miasta. Zobaczyliśmy miejską kolegiatę, byłą plebanię, była faktorię handlową, później ratusz i obecnie muzeum. W mieście także znajduje się muzeum strojów ludowych, do którego nie wchodziliśmy. Można także zwiedzać okręt stojący na nabrzeżu, który kiedyś pełnił rolę szpitala na oceanie dla rybaków poławiających dorsze wzdłuż wybrzeża Kanady.
Weszliśmy jednak do kościoła św. Dominika znanym także jako Catedra Vila Real, który słynie z sufitu pokrytego drewnianymi kasetonami. Jest on obecnie uznawany jako pomnik narodowy.
Na koniec zobaczyliśmy umocnienia przybrzeżnej fortecy, której zadaniem była obrona miasta przed atakami z oceanu oraz instalacje portowe.
Zmęczeni słońcem i wrażeniami wróciliśmy do Quinty, gdzie czekała na nas kolacja na dworze pod daszkiem.
Takie rzeczy tylko na Erasmusach w Rolibudzie.
Główna ulica miasta prowadzi od pomnika w górę, aż do stacji kolejowej. Przy stacji znajduje się centrum handlowe. W centrum handlowym znajduje się McDonald's. Myślę, że nie muszę nic dodawać. Choć, nie! Populacja barbarzyńców zmniejszyła się. Część bardziej cywilizowanych turystów zdecydowała się spróbować lokalnych steków oraz francesinhi. Jest progres.
Po przerwie na lunch nasz przewodnik oprowadził nas po wąskich uliczkach przylegających do głównej arterii miasta. Zobaczyliśmy miejską kolegiatę, byłą plebanię, była faktorię handlową, później ratusz i obecnie muzeum. W mieście także znajduje się muzeum strojów ludowych, do którego nie wchodziliśmy. Można także zwiedzać okręt stojący na nabrzeżu, który kiedyś pełnił rolę szpitala na oceanie dla rybaków poławiających dorsze wzdłuż wybrzeża Kanady.
Weszliśmy jednak do kościoła św. Dominika znanym także jako Catedra Vila Real, który słynie z sufitu pokrytego drewnianymi kasetonami. Jest on obecnie uznawany jako pomnik narodowy.
Na koniec zobaczyliśmy umocnienia przybrzeżnej fortecy, której zadaniem była obrona miasta przed atakami z oceanu oraz instalacje portowe.
Zmęczeni słońcem i wrażeniami wróciliśmy do Quinty, gdzie czekała na nas kolacja na dworze pod daszkiem.
Takie rzeczy tylko na Erasmusach w Rolibudzie.
Komentarze
Prześlij komentarz